Bracia kojarzeni ze słynnym linczem we Włodowie znów w tarapatach. Trzech z nich zostało przesłuchany w sprawie zaginięcia mieszkańca wsi – Romana Stolarczyka.Bracia zostali zatrzymani w poniedziałek. Jak do tej pory nie postawiono im żadnych zarzutów. Złożyli zeznania i pojedynczo opuścili komendę policji.

Przypomnijmy. Do linczu doszło w lipcu 2005 roku.
Nie mogąc doczekać się interwencji policji, wieś sama rozprawiła się z wygrażającym maczetą recydywistą Józefem C. „Ciechankiem”.
Trzej bracia W. zostali skazani na cztery lata więzienia. Sąd zastosował wobec nich nadzwyczajne złagodzenie kary.
Prokurator żądał 10 lat. Pozostali trzej oskarżeni otrzymali kary w zawieszeniu.

Jednak ostatecznie żaden z braci nie trafił do więzienia. Zostali ułaskawieni przez Lecha Kaczyńskiego.

Aktualizacja:

— Ktoś komuś coś powiedział i od razu wybuchła bomba. Już raz zrobili z nas zabójców, teraz jak coś się stanie, to od razu do nas – Marlena W., szwagierka zatrzymanych braci, cieszy się tylko tym, że tym razem policja nie zabrała z domu jej męża Tomasza. Zatrzymani zostali jego bracia: Wiesław, Mirosław i Krzysztof.

Tym razem braci W. trafili do prokuratury, żeby wyjaśnić okoliczności zaginięcia ich sąsiada 56-letniego Romana Stolarczyka. W listopadzie ubiegłego roku mężczyzna wyszedł wieczorem z domu (we Włodowie od strony jeziora) i dotąd nie wrócił. Jego bliscy mają powody do obaw, ponieważ kilka lat temu w podobnych okolicznościach zaginął brat Stolarczyka, ciało odnaleziono po roku.

— Gdzie zakopaliście tego trupa? — takie było motto przesłuchań braci W. Kto podpowiedział śledczym, żeby pytać właśnie braci W.? Nie wiadomo.
S.Brzozowski

 

Źródło: Gazeta Olsztyńska