Dzień po zwolnieniu podejrzanych o lincz
— Człowiek stara się o tym wszystkim zapomnieć, ale tak szybko się nie da — mówi 48-letni Stanisław M., jeden z podejrzanych o lincz we Włodowie. Cała piątka od poniedziałku jest na wolności. Czekają na proces.
Polecenie uchylenia aresztu wydał w poniedziałek minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Wykonano je błyskawicznie. Po południu trzech braci W. z Włodowa i ich dwaj znajomi z Brzydowa: Stanisław W. i Wiesław K. byli na wolności. Za kratki trafili 3 lipca, trzy dni po śmiertelnym pobiciu 60-letniego Józefa C., kryminalisty. W areszcie spędzili cztery miesiące i sześć dni. Teraz czeka ich proces za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Wczoraj pojechaliśmy ich odwiedzić.
Nie chciał rozmawiać
Bracia W. pojechali prosto z aresztu najpierw do Świątek niedaleko rodzinnego Włodowa. Jeden do swojej córki, której nie widział od ponad czterech miesięcy. Najmłodszy, Krzysztof, odwiedził chorą babcię. Wczoraj wszyscy byli już w domu. — Tak dawno nie widziałem bliskich. Z Olsztyna jechałem do domu autobusem PKS. Miałem przy sobie telefon komórkowy odebrany z depozytu.
Rodzina zadzwoniła do mnie, żebym wysiadł w Jonkowie, tam mnie odebrała moja dziewczyna, pojechaliśmy do córki. Dopiero teraz przyjechałem do rodziców — opowiada Krzysztof W. — Powoli dochodzę do siebie.
Można zwariować
Mirosław W., jak mówią sąsiedzi, za kratkami był bliski samobójstwa.
— A co się dziwić. Ja już nigdy nie chcę tam wracać. Tam można zwariować. Kto nie był, ten nie wie, co się tam dzieje — opowiada Piotr K., który wyszedł na wolność dwa miesiące temu. Jako pierwszy z siedmiu aresztowanych. Później wolność odzyskał Rafał W., najmłodszy z podejrzanych.
45-letni Wiesław z Brzydowa wspomina, że pierwszą rzeczą, którą zrobił po powrocie do domu, był rosół. Ugotował go na mięsie z własnej kury. W zupie był jednak kupny makaron. Jak tłumaczyła jego żona Elżbieta, nie było czasu, by zrobić domowy. — Siedziałem w czteroosobowej celi, nie sądziłem, że wyjdę przed końcem roku, a tu nagle leżę we własnym łóżku — opowiada.
W tej samej wsi mieszka też inny z podejrzanych, 48-letni Stanisław M. Przyznaje, że początkowo nie mógł uwierzyć, że odzyskał wolność. — Człowiek stara się o tym wszystkim zapomnieć, ale tak szybko się nie da — mówi.
Wierzyła, że wyjdą
Całe Włodowo jest uradowane decyzją ministra Ziobry. Mirosława Antoniak przyznaje, że wierzyła, że wszyscy wyjdą na wolność. — Jakby policja zrobiła swoje, to by się nic nie stało — podkreśla kobieta i dodaje, że na wiadomość o uwolnieniu wszystkich popłakała się, choć podejrzani nawet nie są jej krewnymi.Mieszkańcy cały czas podkreślają winę policji.
— Źle się stało, ale dzięki nim tu jest bezpieczniej. Wyręczyli instytucje, które powinny nas bronić — dodaje Wiesława Przerwa, szefowa społecznego komitetu, który podjął się obrony podejrzanych. Zorganizowała nawet zbiórkę pieniędzy na specjalne konto. Wpłynęło na nie ponad 11 tys. zł. Wśród darczyńców był znany reżyser Robert Gliński („Cześć Tereska”, „Superprodukcja”). — Zaznaczył, że to na zasiłki dla aresztowanych — dodaje Przerwa.
źródło: PAP
Jeszcze nikt nie skomentował tego artykułu. Zrób to pierwszy!